Tak, to jest miś ) Miś zrobiony z kremu 🙂 Ktoś mógłby mu się oprzeć? Nie sądzę. Może nie jest zdrowy i dietetyczny, ale na pewno jest smaczny. Same babeczki zrobiłam z ciasta murzynkowego – wyszło jak zwykle przepysznie i kakaowo. Krem jest taki sam, jak w różach na Dzień Mamay (klik). Możecie też użyć zwykłego maślanego. Nie nadają się kremy na bazie śmietany – po prostu nie utrzymają kształtu. Dodałam do kremu pod koniec trochę rozpuszczonej gorzkiej czekolady, żeby uzyskać lekko brązowy odcień i nie musieć używać barwników. Uszy to ciastka, oczka to draże, a noski zrobiłam z lukru królewskiego. Jedyna „wymyślna” rzecz, jaką potrzebujecie, to specjalna tylka do „trawy” – Wilton nr 233 (klik). Na początku nie szło mi z nią zbyt sprawnie, ale po dwóch misiach trochę opanowałam wyciskanie misiowego futra. A oto instrukcja:
Składniki na 10 babeczek:
- 100 g masła
- 100 g cukru
- 2 jajka
- 50 ml wody
- 2 czubate łyżki kakao
- 125 g mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Krem czekoladowo-maślany na bazie bezy szwajcarskiej (chocolate swiss meringue buttercream)
- 2 białka
- 1/2 szklanki cukru
- 150 g masła
- szczypta soli
- 75 g gorzkiej czekolady
Misiowe ozdoby:
- draże w ciemnej czekoladzie
- czarny lukier królewski lub czarny żel cukrowy
- małe markizy
Zaczynamy od przygotowania babeczek. Pokrojone masło, cukier, wodę i kakao wrzucamy do rondelka, wszystko razem rozpuszczamy, aż nie będzie czuć grudek cukru. Następnie odstawiamy do ostudzenia (jeśli dodacie ciepłą masę do mąki zrobi się zakalec!).Wystudzoną masę mieszamy z żółtkami, przesianą mąką i proszkiem do pieczenia. Ubijamy pianę z białek i dodajemy ją do ciasta, mieszamy powoli i delikatnie, żeby piana nie opadła. Wylewamy ciasto do wyłożonej papilotkami foremki, do 3/4 wysokości, pieczemy 20 minut w 200°C (do „suchego patyczka”). Po wyciągnięciu z piekarnika czekamy 5-10 minut i przekładamy babeczki na kratkę do całkowitego wystygnięcia. Babeczki powinny mieć płaski wierch. Jeśli macie beznadziejny piekarnik, jak ja :), po prostu utnijcie nożem wystające nad krawędź papilotki „górki”.
Czas na krem. Na początek rozpuszczamy czekoladę w kąpieli wodnej i zostawiamy, żeby przestygła. Do metalowej miski (jeśli macie stojący mikser, może być z niego) wlewamy białka, dodajemy szczyptę soli i cukier. Całość umieszczamy nad garnkiem z gotującą się wodą i ubijamy trzepaczką, aż cukier się nie rozpuści – najlepiej sprawdzać palcami. Następnie masę ubijamy mikserem aż do uzyskania sztywnej, zimnej bezy. Zmieniamy końcówkę miksera z ubijającej na mieszającą (tzw. końcówka K) i mieszamy na średnich obrotach, dodając powoli kostki miękkiego masła. Po pewnym czasie krem będzie wyglądać na zważony (jak tutaj). Nie należy się przejmować – tak ma być, jesteście na dobrej drodze o kilku minutach krem zrobi się jednolity i zacznie „mlaskać” o ścianki miski. To oznacza, że Wam się udało i możemy dodać naszą gorzką czekoladę i jeszcze chwilę mieszamy, aż do całkowitego połączenia. Gotowy krem nakładamy do woreczka z końcówką Wilton nr 233 i zaczynamy zabawę 🙂
Zaczynając od środka pokrywamy całą powierzchnię maślanymi włoskami.
Potem przyklejamy uszy, zrobione z podzielonych na 4 części markizów. Oczywiście ciastka najpierw rozkładamy na części pierwsze i wywalamy nadzienie (albo pożeramy – wybór należy do Was 🙂 ).
Uszy też mają być włochate – pokrywamy je kremem. Może nie wyszły idealnie, ale kto by się przejmował 🙂
Czas na mordkę. Nakładamy dodatkową warstwę kremu mniej więcej na środku twarzyczki. Mogą być nawet 2 warstwy – zależy jak duży pyszczek ma mieć miś.
Na koniec przybijamy oczka z draży (ja użyłam kokosowych – pycha :D) i robimy nosek lukrem królewskim. Ta da! Wasze stadko czekoladowych miśków gotowe 🙂
Teddy bear cupcakes 🙂
Leave A Reply