To mój pierwszy mazurek. Dosłownie – pierwszy raz robiłam i pierwszy raz jadłam. Jestem w szoku, co też mnie ominęło przez minione 27 świąt wielkanocnych. To jest genialne! U mnie w domu nigdy nie piekło się mazurków. Kojarzyły mi się z kruchymi, słodkimi ciastami, które nie mają wiele smaku, bo ważniejsza jest dekoracja. W przypadku tego ciasta tak nie jest. Przepis na mazurek daktylowy pochodzi z mojej ukochanej książki „W staropolskiej kuchni i przy kuchennym stole” autorstwa Tadeusza Żakieja, troszkę tylko zmieniłam proporcje. Powoli zaczynam się zastanawiać, czy coś mi kiedyś z niej nie wyjdzie – każda potrawa, każde ciasto jest perfekcyjne! Jeszcze dziś postaram się zamieścić tu wpis z babką drożdżową 🙂
Ale wracając do naszego mazurka daktylowego – to ciasto idealne. Chyba nie jadłam lepszego. W zasadzie to taka beza na wafelku. Ubitą pianę z białek łączy się z migdałami, czekoladą i daktylami. Całość powinna spoczywać na opłatkach, ale skąd ja mam je teraz wziąć? Trzeba będzie zrobić zapas przy świętach Bożego Narodzenia 🙂 Opłatek zamieniłam na wafel – i tak pasuje 🙂 Ech, co ja będę się tu rozpisywać. Sami zróbcie, to zobaczycie! Dodam, że zdanie o genialności tegoż wypieku podziela ze mną większość osób, które go spróbowały (oprócz męża, ale on się nie zna ;)).
Taki mazurek, to też świetna okazja do wykorzystania białek, które zostaną Wam przy okazji pieczenia innych wielkanocnych ciast 😉
Składniki:
- 3-4 białka
- 250 g cukru pudru
- 100 g suszonych daktyli
- 100 g płatków migdałów
- 100 g gorzkiej czekolady
- 1-1,5 płata wafla
Polewa:
- 50 g gorzkiej czekolady
- dowolny lukier, np. cytrynowy lub pomarańczowy
- kandyzowana skórka z pomarańczy
Białka ubijamy na sztywną pianę (można dodać odrobinę soli). Zmniejszamy obroty miksera na średnie i powoli wmiksowujemy cukier puder – łyżka po łyżce. Do tak ubitej masy dodajemy pokrojone w cieniutkie paski daktyle, drobno posiekane migdały i startą czekoladę. Mieszamy dokładnie (już nie miksujemy) i tak przygotowaną bezę przekładamy na wafel ułożony na blaszce. Ja użyłam 1 prostokątnego wafla + mały kawałek. Ważne, żeby masa była rozłożona nie grubiej, niż na szerokość palca. Wkładamy blachę do piekarnika rozgrzanego do 150 stopni i pieczemy ok. 30-40 minut. Beza powinna leciutko ściemnieć, ale nie być brązowa. Ciężko ją sprawdzić patyczkiem, ze względu na zawartość czekolady, która zostawia mokre ślady. Trzeba ją wyczuć 🙂
Po wyjęciu czekamy, aż ostygnie o dekorujemy. Ja nie lubię banalnych, tradycyjnych dekoracji. Postawiłam na szalone esy floresy z gorzkiej czekolady z odrobiną lukru pomarańczowego i sporą ilością kandyzowanej pomarańczy. Pasuje idealnie!
Leave A Reply