Kochani! Równo rok temu wrzuciłam do sieci moje pierwsze przepisy. Już jakiś czas bawiłam się w pieczenie, robiłam zdjęcia i wrzucałam je na swój profil na Facebooku. W porównaniu z tym, co robię teraz, to były proste przepisy, a zdjęcia pozostawiały wiele do życzenia. Ktoś, kiedyś, gdzieś rzucił mimochodem, że może powinnam założyć bloga kulinarnego. Pomyślałam – czemu nie? To przy okazji dobry sposób, żeby prowadzić swoją własną książkę z przepisami. Blog powstał na platformie Blox, zresztą jest tam do tej pory 🙂 http://cupcakefactory.blox.pl/.
Zaczęło się naprawdę niewinnie – na początku miałam mniej niż 100 wejść na stronę dziennie, nie mogłam dopasować grafiki i szablonu na blogu tak, jakbym tego chciała (platforma blox mi na to nie pozwalała). Mimo tego rozwijały się moje umiejętności cukiernicze 🙂 Zrobiłam pierwszego w życiu torta, pierwsze ciastka z lukrem królewskim. Pamiętam też radość z pierwszego komentarza!
Powoli zaczęłam zgłębiać się w świat blogosfery i coraz bardziej ambitnych wypieków. Dołączyłam do użytkowników Durszlaka i Miksera Kulinarnego, wzięłam udział w pierwszej akcji kulinarnej, założyłam fanpage’a na Facebooku, konta na Pintereście i Instagramie. Jednak cały czas nie byłam zadowolona z tego, jak moja Fabryka Babeczek wygląda i wtedy…
I wtedy mój znajomy pomógł mi założyć stronę, którą widzicie dzisiaj – na własnej domenie i serwerze. Był nawet tak dobry i zaprojektował moje logo! Zaczęłam bawić się grafiką i ustawieniami bloga, i powoli nabierał on coraz bardziej profesjonalnego wyglądu. Kiedy mówiłam znajomym, że po pół roku blogowania mam 1500 wejść dziennie, nie chcieli mi wierzyć 🙂 Sama nie wiem, czy to duża liczba, ale byłam prze szczęśliwa, że tyle osób odwiedza moją stronę i korzysta z przepisów. I te komentarze, że ktoś coś zrobił i wyszło, a na dodatek smakowało! To chyba najmilsza część mojego blogowania – wiedza, że to co robię Wam służy 🙂
A tutaj kilka ulubionych komentarzy:
I dwa ewidentnie ulubione 🙂
Jednak w międzyczasie stała się rzecz straszna – popsuł mi się aparat! Śmiać mi się teraz chce, że w ogóle udawało mi się tym rzęchem robić zdjęcia 😀 Posiłkowałam się aparatem z pracy, jednak nie do końca umiałam się z nim zaprzyjaźnić. Aż w końcu udało się, kupiłam swoją własną lustrzankę! I wtedy zaczęły się eksperymenty, czytanie książek, szukanie informacji o fotografii kulinarnej w sieci. Myślę, że przez ten rok moje umiejętności mocno się poprawiły, ale oczywiście dalej dążę do doskonałości i nie spoczywam na laurach 🙂
W międzyczasie brałam udział w wielu konkursach, z marnymi niestety skutkami 🙂 Konkurencja jest ogromna, ale mam nadzieję, że w końcu uda mi się wygrać upragnionego Kicusia (czyli robota Kitchen Aid). A propos konkursów – udało mi się zorganizować jeden dla Was. Ciągle jeszcze możecie wziąć w nim udział. To wlanetynkowy konkurs zorganizowany ze sklepem Cukierniczy Raj. Mam nadzieję, że na konkursie nasza współpraca się nie skończy 🙂
Niewątpliwie muszę też wspomnieć o współpracy z internetowym magazynem kulinarnym Pasje i Smaki. Moje ciacha zombie, które przygotowałam na Halloween przyciągnęły uwagę Ilony – autorki bloga Kuchnia Ilony oraz założycielki magazynu. Od tamtej pory co 2 miesiące dorzucam swoje parę groszy do naszej gazety 🙂
Po drodze wpadałam na kilka szalonych pomysłów: psie ciasteczka :), domowe dekoracje – w tym też jadalne, jak np. wieniec z ciastek czy bukiet z babeczek 🙂 Znajomi pukają się w głowę, że mi się chce. A mi naprawdę „się chce”, czasem wręcz mnie nosi, żeby coś upiec, a na tablicę korkową wciąż przypinam nowe pomysły na ciasta 🙂
Były też akcje kulinarne. W wielu brałam udział, ale byłam też organizatorem. I tak robiliśmy wspólnie słodkości z jabłkami i cynamonem, halloweenowe wypieki, bożonarodzeniowe prezenty i psie smakołyki. Na pewno w tym roku powtórzę większość akcji, a na pewno tę jabłkowo-cynamonową, która poskutkowała wieloma przepysznymi przepisami i przypomniała smaki dzieciństwa 🙂
A teraz trochę statystyki i kamieni milowych (podobno statystyka kłamie, ale ja lubię cyferki :)):
Pierwszy post – ślimaczki cynamonowe (okropne zdjęcie – muszę je kiedyś zamienić na nowe :))
Najczęściej wyświetlany post: krem mascarpone – absolutny rekordzista, ma aż 2 258 wyświetleń!!!
Najczęściej wyszukiwana fraza wyszukiwarki: krem z mascarpone
Największa ilość wejść jednego dnia: 22 grudnia 2013 – 1933 wejścia!
Od początku prowadzenia bloga udało mi się umieścić na nim 84 przepisy 🙂
Jeśli ktoś przebrnął przez moje wypociny, to mam niespodziankę! Przecież nie może być urodzin bez torta! Specjalnie z tej okazji przygotowałam tort tiramisu. Przepis znajdziecie w osobnym wpisie, tutaj: klik!
Comment
100 lat !!! oby ci się jeszcze długo chciało. Gratulacje. 🙂