Gotuję, nie marnuję. Kuchnia zero waste po polsku
Autor: Sylwia Majcher
Wydawnictwo: Buchmann
Okładka:Twarda
Data Premiery: marzec 2018
Liczba stron:192
Kliknij, aby kupić książkę: KLIK!
Tym wpisem chciałam zacząć na blogu nowy cykl. Uwielbiam książki kulinarne i można powiedzieć, że je kolekcjonuję, choć moja kolekcja do ogromnych nie należy, to sukcesywnie ją powiększam 🙂 Nawiązałam ostatnio współpracę z wydawnictwem Buchmann i dzięki temu będę mogła Wam pokazywać nie tylko starocie z mojej kuchennej półki, ale też nowości wydawnicze.
Zaczniemy od książki „Gotuję, nie marnuję. Kuchnia zero waste po polsku” autorstwa Sylwii Majcher (tak, wiem, nie taka nowość, ale dopiero teraz mogłam na spokojnie napisać recenzję ;)). Książka nie mogła chyba ukazać się w lepszym momencie. Coraz więcej i głośniej słyszy się o tej idei, już nie tylko w kontekście „oszołomów”, którzy nie produkują w ciągu roku więcej śmieci, niż może pomieścić litrowy słoik, ale też w naszym codziennym życiu. Nie ma się co oszukiwać – jesteśmy rozpieszczonym społeczeństwem, dążenie do dobrobytu rzuciło nam klapki na oczy i nie oglądaliśmy się na środowisko. Na szczęście powoli się budzimy i zmieniamy nasze myślenie.
Do zero waste można podejść na wiele sposobów (sama sporo rzeczy wprowadziłam w domu: nie pakuję warzyw w sklepach do woreczków, nie używam plastikowych siatek, recyklinguje słoiki, nie używam plastikowych słomek, itp), ale najłatwiej chyba zacząć od jedzenia. Czy wiecie, że Polacy marnują aż 9 mln ton jedzenia rocznie i jesteśmy pod tym względem na 5 miejscu w Europie (inf. z książki)? Przerażające, prawda? W książce „Gotuję, nie marnuję” znajdziemy odpowiedź, jak zmienić te straszne statystyki.
Książka podzielona jest na 2 części. W pierwszej znajdziemy omówienie problemu i praktyczne porady do zastosowania w naszych domach. Podoba mi się takie kompleksowe podejście – nie dostaniemy tu tylko rad, że z czerstwego chleba można zrobić pudding chlebowy, ale przede wszystkim dowiemy się, co robić, żeby do tego, że mamy w domu stare lub zepsute jedzenie nie dopuścić.
Najbardziej podoba mi się dział dotyczący przetwarzania. Znajdziecie tu mnóstwo porad o tym jak mrozić, pasteryzować, suszyć czy kisić resztki. To naprawdę świetna ściąga do późniejszego wykorzystania.
Oprócz tego w książce znajdziecie rady dotyczące przechowywania jedzenia, wykorzystywania resztek, kupowania i planowania posiłków. Do tego oczywiście przepisy, które są proste, a wyglądają naprawdę smakowicie. Autorka podzieliła je tak, że możemy z nich skomponować tygodniowe menu. Fanom perfekcyjnego odmierzania składników się to zapewne nie spodoba, ale w przepisach ilości są podane „na oko”. Dla mnie to naprawdę duży plus, bo moje codzienne gotowanie właśnie takie jest, zwłaszcza, kiedy staram się wykorzystać resztki jedzenia. Kilka przepisów wpadło mi w oko (carpaccio z głąba kapusty! i krem śliwkowy z kakao), część jest mi dobrze znana i często wykorzystywana (tosty francuskie czy pieczone warzywa).
Podsumowując – jeśli leży wam na sercu problem marnowania jedzenia, chcecie wprowadzić w swoim domu zasady zero waste lub szukacie prostych i ciekawych z wykorzystaniem resztek, to polecam wizytę w księgarni 🙂 Możecie też kupić ją online tutaj: KLIK!
PS. Ciasta też często są zero waste! Ile to razy zdarzało mi się ratować w ten sposób owoce przed niechybną podróżą na kompost… Ale jeden przepis należy do moich ulubionych – to clafoutis, forma zapiekanego naleśnika, ale na słodkiej śmietance. Koniecznie spróbujcie, zwłaszcza z letnimi owocami 😉
Leave A Reply